Ostatni wpis namieszał mi trochę w głowie. Był to wpis, a
raczej podlinkowanie wpisu devry z serwisu polter.pl. Ponieważ nie jestem już
od dawna na bieżąco z tym serwisem (nie można być ze wszystkim na bieżąco,
takie realia) postanowiłem, że rzucę okiem. Nie będę ukrywał, że tytuł
zadziałał na mnie jak płachta na byka. Bo trudno przejść obojętnie obok
artykułu/wpisu zatytułowanego: „za co nienawidzę konwentuw” (błąd gramatyczny
included).
Zachowując resztki obiektywizmu, postawiłem sobie za cel, że
nie będę się przejmował tytułem i przeczytam cały tekst. I nie będę się przejmować
zdaniem autorki, przeanalizuje całość, wyrobię sobie swoje zdanie, a potem skonstruuje
zawiły tekst o tym jak bardzo autorka się myli. I jak zwykle nie do końca
wyszło..
Na początek należy wspomnieć, że tekst ten można odbierać
jako najogólniej rzecz ujmując „gorzkie żale”. Mówiąc wprost – „to jest nie
fajne, to i to i to..” (uogólniam, jak zwykle). Może po prostu naród polski ma
jakieś specjalne „umiejętności”, ułatwiające nam wydawanie negatywnych opinii.
Tak tylko gdybam.. Na pewno nie można zarzucić autorce, że artykuł ten zyskał
popularność na polterze i zmusił niektórych do myślenia. Ale o co tak właściwie
poszło?
Autorka przede wszystkim skupiła się na tym co jej nie
pasuje podczas konwentów. Mówiąc najogólniej - bydło i syf. Jest to problem,
który nęka KAŻDY konwent, i nie zapowiada się, by w najbliższym czasie się to
zmieniło. Trochę to smutne, ale niestety i prawdziwe. Jest to też powód dla
którego nie jeżdżę na konwenty kilkudniowe. Jeśli już nawet muszę, to pojadę na
drugi koniec Polski rano i wrócę po północy. Lepsze to niż wybrać opcję ze Sleep
roomem.. Może po prostu brak mi zaufania do ludzi jak i nerwów by walczyć o kawałek
miejsca do spania (podziwiam jednocześnie każdego kto jedzie 300 kilometrów,
śpi na podłodze i później z uśmiechem na twarzy wraca do domu).
Poziom kultury woła często o pomstę do nieba. Aż dziw
bierze, że niektórzy nie są w stanie trafić do kosza, nawet jak ten jest pusty.
I ma 1000 litrów pojemności (nie trafić do pustego kontenera na śmieci – BRAWO).
Tak samo zgodzę się z autorką co do
kwestii „ochroniarzy z ASG”. Ego niektórych panów jest przeogromne, tak jakby
mundur dodawał im +100 do bycia fajnym i +100 do charyzmy. Lansowanie się
przede wszystkim, choć nie powinno mnie to dziwić, wystarczy pojawić się na
kilku „strzelankach” by wyrobić sobie zdanie, co do niektórych osób (można tak
samo być „fajnym” w mundurze U.S. marines jak i w polskim wz.93).
Kończąc temat kultury osobistej, aspołeczności i śmiecenia. Choć
autorka ma rację co do 2 głównych grzechów fandomu, to nie jest to wpis, z
którym mogę się w 100% zgodzić i dać przysłowiowego „kciuka w górę”. Łatwo jest
szukać przysłowiowej dziury w całym, ale narzekanie w tym momencie niczego nie
zmieni. Tak samo jak uwagi odnośnie prelekcji. Co prawda nie raz byłem świadkiem
ABSURDALNYCH prelekcji/konkursów, na których to grupka znajomych grała np. w
kalambury a reszta sali pełniła rolę gapiów/klaszczącego tłumu. I sytuacje te
mają tak samo miejsce na konwentach mangowych jak i fantastów. Trzeba też
pamiętać, że często na jedne i drugie chodzą te same osoby, co już kompletnie
niszczy niektórym stereotyp „12-latka-mango-zjeba”albo „starego-pryka-fantasty”.
Według mnie należy pamiętać o haśle: Od fanów, dla fanów. Większość
paneli nie tworzą eksperci z dziedziny historii komiksu, czy literaturoznawstwa.
Dlatego przymykam oko, gdy prelegentowi nie idzie, zabrakło mu pomysłu lub się pomyli. Nie jest
to zadanie proste, i wymaga praktyki, by dobrze występować przed większą „publicznością”.
Ale nie zapominajmy, że nikt nikomu nie każe siedzieć na każdej prelekcji. Jak
się komuś nie podoba, to może iść na inną prelekcję/panel (na brak nudy nigdy
nie można narzekać).
Konwenty i zloty to imprezy dość specyficzne. Nie każdy jest
zwierzem społecznym, nie musi „chcieć” rozmawiać z każdym i podzielać opinię
innych. Nie wszyscy lubią się spotykać w „Realu” (i nie chodzi o supermarket..)
i dzielić się swoim hobby. Są nawet tacy, którzy nie trawią innych osób,
podzielających te same zainteresowania. Moje pytanie brzmi – co z tego?
Uszanujmy ich zdanie, ale jednocześnie nie przejmujmy się. Jeśli ktoś nie lubi
konwentów to ma do tego prawo. Przecież nikt nie każe mu jechać na kolejny
konwent, prawda?
Nie wszyscy lubią konwenty, czyli za co można ganić fandom
Views:
1
Category:
według mnie..