28 grudnia 2010

Widgets

No i po świętach, taaa. Na początku podziękowania za życzenia, sorry że nie odpisywałem wszystkim ale miałem powód a raczej lawinę. Nazywa się ona po prostu Święta last minute. Określenia tego używamy w rodzinie gdy świąteczne przygotowania zaczynają się rozpieprzać i nic nie idzie zgodnie z planem. Czyli jak co roku dnia 24grudnia wszystko zaczęło się sypać. A dokładnie co? To taki króciutki opis:

-Budzik nie zadzwonił, wstajemy o 9.50. I nogą wchodzę w kałuże krwi.... ? Po dłuższej chwili namierzamy źródło czerwonej posoki. KOT. Akurat 24grudnia, drugi raz w życiu, w ciągu 17 lat. OK...

-Zapakowanie kota do weterynarza to udręka. Nigdy nie uda się tego zrobić za pierwszym razem. Normalnie ma taki instynkt jeżeli chodzi o weterynarza, że nawet Spider-man wysiada... Po 10minutach stania na przystanku i 3 minutach jazdy docieramy na przystanek docelowy.

-Przystanek docelowy, jakoś dojechaliśmy. Widać weterynarza. I tu kolejny zwrot akcji. Następuje decyzja o kupieniu karpii. E? "no jak jesteśmy już przy bazarku to można by kupić, nie?" Ok x2.

-Gabinet weterynarza, 3 osoby, kot i oczywiście torba z (nie)żywymi karpiami. I mayhem. Kot uważa że nie podda się bez walki. Pani weterynarz nie wie co ją czeka. Rzuca nawet dowcipnie że nie było tak źle przy obcinaniu pazurów. W tym momencie mój kot długo nie myśląc łapie za rękę pani weterynarz i wbija się kłami( choć tylko 4 jej zostały).. Pani weterynarz na długo zapamięta wizytę. A my rachunek..

-Godzina 11, będzie ok. Tak nam się wydaje, w końcu dotarliśmy do domu a ja dobiłem karpie drzwiami od windy.

-Godzina 12, jest dobrze. Do naszego wyjścia na rodzinną wigilię ok. 5-6 godzin. Na pewno zdążymy. Taaaa.. Zaczynamy ubierać choinkę. Pierwsza bombka i choinka zalicza Takedown. Teraz to krzak wigilijny pod kątem 50 stopni. Po 1,5h nie wytrzymuje i przykręcam choinkę śrubami do stojaka.

-Po kolejnych 30 minutach przybijam ją gwoździami.

-Cały uwalony choinką, bombkami i jakimś złotkiem próbuje ogarnąć mieszkanie. W ruch leci radio i jakaś stacja ze starymi hitami  (bo nie dają samych pokutnych kolęd). Żartujemy że teraz powinno lecieć I Will Survive

-
5 minut później w radiu leci I will Survive....

- Ok mamy wychodzić, ale ale. Karpie... Aaaaaaa!!. Dawaj za karpie i tu mamy mały problemik. Żaden nóż nie chce się wbić a karpie, są na tyle świeże że są strasznie śliskie. Więc bierzemy noże do sushi i przybijamy ryby do deski.

- Szukamy plastrów i opatrunków...

- 30 minut temu powinniśmy wyjść. Capimy rybą, a ja w dodatku choinką i jakimś klejem(?). Oczywiście ukręciła się bateria w kranie. 10 minut później zastanawiam się jakim cudem waląc młotkiem w kran udało mi się go naprawić. Nieważne...

- Taksówka. Tylko ona nas uratuje przed spóźnieniem. Nic z tego. Dzwonię do 10 miejsc. W połowie nie odbierają, reszta odmawia, w jednej są tak pijani że nie wiedzą o co chodzi, a w jeszcze jednej pani doradza mi żeby zmienić dzielnicę(WTF?!).

- Czekamy na przystanku. W ciągu 10 minut przyjeżdża autobus i dojeżdżamy do celu w 20 minut.. WTF? Oczywiście capimy, bo musiał jechać bezdomny za nami..

- Docieramy na wigilię. Ostatni. Jak nigdy nikt się nie spóźnił. Poprawka. My.

To nie koniec. Kilka rzeczy opuściłem lub zapomniałem. Mam tylko jedno pytanie. Czemu tak jest co roku!!!

Ps. Nie, nie i jeszcze raz nie. Ten kot jest podobny do mojego ale to nie on. Dajcie już spokój...
2Ps. Mój by rozpirzył tą kostkę..

Święta i po świętach..

  • Uploaded by: Unknown
  • Views:
    204215
  • Category:
  • Share

     
    Copyright © 2025 gorky blog | Designed by Templateism | WPResearcher.com