14 października 2012

Ace Attorney na warszawskim festiwalu filmowym

Byliśmy - zobaczyliśmy. Warszawski festiwal filmowy daje radę. Ale czemu my (czyli Brona Cultura) na nim zawitaliśmy? Oczywiście dla Ace Attorney - czyli filmowej adaptacji gry od Capcom o tej samej nazwie.

Czy było warto? Jak najbardziej. I sądzę że wszyscy na sali świetnie się bawili (co biorąc pod uwagę specyficzny japoński humor i różny wiek widzów na sali, było osiągnięciem).



Sam film, który (nie) jest wierną adaptacją gry był niezły. Ba, był to jeden z lepszych filmów opartych na historii z gry wideo jaki widziałem w ostatnich latach ( biorąc pod uwagę że gra ta powstała na przenośną konsolę NDS, jest w pewien sposób sukcesem). Wyraziste postacie, pompatyczne dialogi i komediowy charakter niektórych scen, a wszystko to podane z umiarem i tworzące spójną całość. A historia, do końca trzymała w napięciu i nie była to kolejna durnowata historyjka o "zbawianiu" świata. Jednocześnie trudno jest mi streścić fabułę filmu. Jeden szczegół, potrafi zdradzić zakończenie, zwłaszcza osobom, które grały w ten tytuł. Ale dla chętnych - recenzja na filmweb.

Jedyne co może zniechęcać do tej produkcji to jej typowo japoński, komediowy styl - czyli momentami "nie wiadomo co się dzieje na ekranie". Jest to jednak ważny element gry Ace Attorney, a biorąc pod uwagę, że reżyser wziął sobię głeboko do serca, by stworzyć porządną adaptację, nie mogło się bez tego obejść. Więc tak jak w grze, możemy zaobserwować jak zebrani na sali rozpraw robią zbiorowy Facepalm, albo główny bohater popełnia kolejną gafę w środku ważnej rozprawy.


Film ten mogę gorąco polecić nie tylko fanom gry, ale też wszystkim miłośnikom kina azjatyckiego. Gdy tylko przymkniemy oko na parę małych błędów, okaże się że mamy do czynienia z naprawdę dobrym filmem. No cóż, my bawiliśmy się wspaniale. Tak jak cała sala. A teraz przepraszam - muszę rozwiązać kolejną sprawę!

Ps. warszawski festiwal filmowy nadal trwa. Chętnych odsyłam na stronę festiwalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz