9 października 2012

Japońskie Październiki a "nasze" realia



Ci którzy mówią że mało się dzieje, po prostu za mało szukają. Do takiego wniosku doszedłem po moim ostatnim "zetknięciu się" z grupą ultra fanów kultury japońskiej. Czy faktycznie NIC się w naszym kraju nie dzieje? Raczej wątpię, a przykładów można mnożyć w nieskończoność.

Więc w czym leży problem? W sposobie pozyskiwania widzów i pewnej "elitarności".



O co dokładnie mi chodzi? Otóż nieprawdą jest że nic się nie dzieje, a szukać daleko nie trzeba. Przykład - Japońskie październiki w Wilanowie (a dokładniej w Muzeum Pałacu w Wilanowie). Ktoś o nich słyszał? No właśnie... Na pewno znajdzie się ktoś kto krzyknie: Taaak! Ja wiem! Byłem tam! No i oczywiście taka osoba będzie miała prawo żeby tak powiedzieć, zwłaszcza że tegoroczna edycja jest już dziesiątą... Więc to już dziesiąta impreza z tego cyklu? Dokładnie.


Czy można by coś z tym zrobić, zmienić np. podejście? Można, tylko trzeba by chcieć, a póki co mamy sytuację, gdzie każda z organizacji/stowarzyszeń walczy o swoje. Nie zarzucam oczywiście nikomu że się nie stara, albo że próbuje zarobić, bo oczywiste że tak nie jest (wszyscy kierują się pasją). Problemem jest raczej fakt tworzenia małych "elitarnych" grupek trzymających się razem i nie próbujących stworzyć np. federacji stowarzyszeń. W końcu cel jest wspólny- propagowanie kultury japońskiej. Ale jak to mówią - najlepiej jest się kisić we własnym sosie.



Przy okazji naprawdę polecam spotkania z cyklu japońskie październiki. W tym roku można było m.in. obejrzeć jak się zakłada kimono, lub obejrzeć japoński teatr cieni. Szkoda by było, gdyby z powodu małego zainteresowania ( na prezentacji zakładania kimona było 6 osób włącznie ze mną..) za rok taki cykl spotkań miał się nie odbyć..


2 komentarze:

  1. To o czym mówisz - rozdrabnianie się społeczności jest niestety częstą bolączką. Przykład poetów - kiedyś Staromiejski Dom Kultury organizował Noce Poetów na które przychodziły tłumy - od amatorów, przez "rzemieślników", po artystów. Było to spowodowane między innymi tym, że był jeden główny portal zrzeszający poetów. Potem ludzie zaczęli się rozchodzić i tworzyć własne miejsca w sieci i tak dzisiaj po Nocy Poetów zostały tylko wspomnienia uczestników. To niestety wada popularności Internetu - pojawia się więcej chętnych na kawałek tortu, a więc i same kawałki są coraz mniejsze.
    Co do samej imprezy - teatr cieni wydaje się super, postaram się wybrać.

    OdpowiedzUsuń