27 lutego 2013

Widgets




Od jakiegoś czasu moja tablica na facebooku powiększyła się o stronę avangardy. Pomyślałem - czemu nie, fajnie będzie być na bieżąco z tym co robi ta organizacja i może zbliży mnie to troszkę do tej części fandomu, skupionej wokół fantastyki i gier planszowych.


Ostatni wpis namieszał mi trochę w głowie. Był to wpis, a raczej podlinkowanie wpisu devry z serwisu polter.pl. Ponieważ nie jestem już od dawna na bieżąco z tym serwisem (nie można być ze wszystkim na bieżąco, takie realia) postanowiłem, że rzucę okiem. Nie będę ukrywał, że tytuł zadziałał na mnie jak płachta na byka. Bo trudno przejść obojętnie obok artykułu/wpisu zatytułowanego: „za co nienawidzę konwentuw” (błąd gramatyczny included).


Zachowując resztki obiektywizmu, postawiłem sobie za cel, że nie będę się przejmował tytułem i przeczytam cały tekst. I nie będę się przejmować zdaniem autorki, przeanalizuje całość, wyrobię sobie swoje zdanie, a potem skonstruuje zawiły tekst o tym jak bardzo autorka się myli. I jak zwykle nie do końca wyszło..



Na początek należy wspomnieć, że tekst ten można odbierać jako najogólniej rzecz ujmując „gorzkie żale”. Mówiąc wprost – „to jest nie fajne, to i to i to..” (uogólniam, jak zwykle). Może po prostu naród polski ma jakieś specjalne „umiejętności”, ułatwiające nam wydawanie negatywnych opinii. Tak tylko gdybam.. Na pewno nie można zarzucić autorce, że artykuł ten zyskał popularność na polterze i zmusił niektórych do myślenia. Ale o co tak właściwie poszło?

Autorka przede wszystkim skupiła się na tym co jej nie pasuje podczas konwentów. Mówiąc najogólniej - bydło i syf. Jest to problem, który nęka KAŻDY konwent, i nie zapowiada się, by w najbliższym czasie się to zmieniło. Trochę to smutne, ale niestety i prawdziwe. Jest to też powód dla którego nie jeżdżę na konwenty kilkudniowe. Jeśli już nawet muszę, to pojadę na drugi koniec Polski rano i wrócę po północy. Lepsze to niż wybrać opcję ze Sleep roomem.. Może po prostu brak mi zaufania do ludzi jak i nerwów by walczyć o kawałek miejsca do spania (podziwiam jednocześnie każdego kto jedzie 300 kilometrów, śpi na podłodze i później z uśmiechem na twarzy wraca do domu).


Poziom kultury woła często o pomstę do nieba. Aż dziw bierze, że niektórzy nie są w stanie trafić do kosza, nawet jak ten jest pusty. I ma 1000 litrów pojemności (nie trafić do pustego kontenera na śmieci – BRAWO).  Tak samo zgodzę się z autorką co do kwestii „ochroniarzy z ASG”. Ego niektórych panów jest przeogromne, tak jakby mundur dodawał im +100 do bycia fajnym i +100 do charyzmy. Lansowanie się przede wszystkim, choć nie powinno mnie to dziwić, wystarczy pojawić się na kilku „strzelankach” by wyrobić sobie zdanie, co do niektórych osób (można tak samo być „fajnym” w mundurze U.S. marines jak i w polskim wz.93).


Kończąc temat kultury osobistej, aspołeczności i śmiecenia. Choć autorka ma rację co do 2 głównych grzechów fandomu, to nie jest to wpis, z którym mogę się w 100% zgodzić i dać przysłowiowego „kciuka w górę”. Łatwo jest szukać przysłowiowej dziury w całym, ale narzekanie w tym momencie niczego nie zmieni. Tak samo jak uwagi odnośnie prelekcji. Co prawda nie raz byłem świadkiem ABSURDALNYCH prelekcji/konkursów, na których to grupka znajomych grała np. w kalambury a reszta sali pełniła rolę gapiów/klaszczącego tłumu. I sytuacje te mają tak samo miejsce na konwentach mangowych jak i fantastów. Trzeba też pamiętać, że często na jedne i drugie chodzą te same osoby, co już kompletnie niszczy niektórym stereotyp „12-latka-mango-zjeba”albo „starego-pryka-fantasty”.


Według mnie należy pamiętać o haśle: Od fanów, dla fanów. Większość paneli nie tworzą eksperci z dziedziny historii komiksu, czy literaturoznawstwa. Dlatego przymykam oko, gdy prelegentowi nie idzie,  zabrakło mu pomysłu lub się pomyli. Nie jest to zadanie proste, i wymaga praktyki, by dobrze występować przed większą „publicznością”. Ale nie zapominajmy, że nikt nikomu nie każe siedzieć na każdej prelekcji. Jak się komuś nie podoba, to może iść na inną prelekcję/panel (na brak nudy nigdy nie można narzekać).


Konwenty i zloty to imprezy dość specyficzne. Nie każdy jest zwierzem społecznym, nie musi „chcieć” rozmawiać z każdym i podzielać opinię innych. Nie wszyscy lubią się spotykać w „Realu” (i nie chodzi o supermarket..) i dzielić się swoim hobby. Są nawet tacy, którzy nie trawią innych osób, podzielających te same zainteresowania. Moje pytanie brzmi – co z tego? Uszanujmy ich zdanie, ale jednocześnie nie przejmujmy się. Jeśli ktoś nie lubi konwentów to ma do tego prawo. Przecież nikt nie każe mu jechać na kolejny konwent, prawda?

Nie wszyscy lubią konwenty, czyli za co można ganić fandom

  • Uploaded by: Unknown
  • Views:
  • Category:
  • Share

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz

     
    Copyright © gorky blog | Designed by Templateism.com | WPResearcher.com