22 marca 2013

Widgets

Kilka dni temu serwis Eurogamer opublikował artykuł o wpływie branży zbrojeniowej na rynek gier. Z tekstu jasno wynikało, że branża znalazła w czasach (względnego) pokoju nowy sposób na sprzedaż broni. Oczywiście mowa tu o grach komputerowych. Gry takie jak Call of Duty to już nie sama tępa, elektroniczna wyrzynka. Teraz to także narzędzie marketingowe firm takich jak Barret (półoficjalnie przyznające się do współpracy) czy beretta (nie przyznająca się do kontaktów z Activision). Czemu tak się dzieje?

Gry wideo to wspaniałe medium. Zwłaszcza w XXI wieku. Ale zbyt częste obcowanie z nimi może się źle skończyć. Nie żebym wytykał palcem, ale gry odzdziałują mocniej na niektóre osoby, niż na przykład film (zwiększa się imersja). Dla firm zbrojeniowych jest to oczywiście in plus. Do czasu aż ktoś nie wystrzela połowy szkoły.


Liczba broni pojawiająca się w CoD
jest ogromna nawet jak na grę AAA
Dla mnie obcowanie z licencjonowaną bronią w grach to czysta "przyjemność". Bo nie oszukujmy się, jeśli widzę ak-47 i jest on podpisany "A-KARABIN" to i tak nadal mój mózg mi podpowiada: DUDE, strzelasz z Kałacha. Dlatego nazewnictwo nie jest dla mnie najważniejszą sprawą. Ale zawsze to miły ukłon dla "otaku broni". Gorzej dla osób młodych. Te mogą nie kojarzyć żargonu i nie wiedzieć z czego strzelają. A co z tego wynika, nie "zaprzyjaźnią się" z marką.

Nie dziwią mnie więc podawane w tekście przykłady, jakoby sprzedaż karabinków FAMAS wzrosła po dodaniu tego karabinka do CoD. Podobną sytuację mieliśmy przecież w Japonii, gdy sprzedaż karabinów FNC wzrosła tuż po publikacji mangi Upotte!

Więc czy manga jest tak samo wykorzystywana przez koncerny zbrojeniowe jak gry wideo? W pewnym sensie tak, ale nie wszystkie koncerny zauważyły jeszcze tą "szansę".

Nadal są tacy, co uważają, że
popularność FAMAS-a jest przypadkowa..
Dla mnie najlepszym przykładem takiej firmy jest CyberGun. Firma zajmująca się replikami ASG, potrafi zdziałać cuda. Nie tylko jeśli chodzi o jakość replik (no dobra, nie wszystkie) ale o same licencjonowanie. Dzięki temu nie strzelamy z M4, a M4A1 a na korpusie znajduje się oficjalny znak producenta i numer seryjny. Firma wie co robi. Wchodzi na wszystkie segmenty rynku Airsoftowego, nie rażąc może jakością wszystkich produktów ale ich licencjonowaniem. Nie można też nic zarzucić działowi PR. Gdy tylko ma się ukazać kolejna odsłona CoD, firma od razu robi jakąś fajną promocję (u nas jak zwykle tego nie widać). Oczywiście "marek", które znajdą się w grze.

I jak tu się nie skusić i nie
kupić FNC ?
Na tym tle biedne FNC wypada marnie. Jego sprzedaż (jako repliki) nigdy nie była duża. Ot taki trochę dziwoląg, mający trochę wspólnego z M16. A co by się stało, gdyby FNC było piękną, małą licealistką? Sprzedaż by wzrosła?

Tak też się stało. I nie mówimy tu już o wzroście sprzedaży replik ASG w Japonii, a normalnej, OSTREJ broni. Oczywiście w USA.. Na wszelakich forach można znaleźć setki zdjęć "otaku broni" ze swoją waifu. Oczywiście "raiflu" to FNC, albo inna broń, która pojawiła się w Upotte! Teraz FNC to nie karabin strzelający ostrą amunicją, tylko słodka Funko, uśmiechająca się do nas i radośnie spędzająca czas ze swoimi przyjaciółkami. Też karabinkami.

Może i Koko nie bardzo przepada
za tym co sprzedaje,
ale daleko jej do pacyfistki
Oczywiście manga Upotte! nie jest wyjątkiem. Wcześniej mieliśmy już takie mangi jak (żeby wymienić te bardziej popularne) Black Lagoon czy Jormungand. I o ile Revy, bohaterka mangi BL strzelała z beretty M93R, tak Koko, bohaterka Jormunganda, sprzedawała takie beretty w ilościach hurtowych. Oczywiście nie dziwi mnie to za bardzo. Czemu? Bo rzeczą OCZYWISTĄ jest, że są tacy ludzie. Nikt nie może negować istnienia prywatnych firm sprzedających jednocześnie broń i leki zwaśnionym krajom afrykańskim. To się dzieje naprawdę i w żaden sposób nie jest fikcją. Więc tworzenie mang, obracających się wokół broni nie dziwi. I na pewno ociepla wizerunek handlarzy. Przecież to też ludzie. Prawda Koko?

Straszne jest jednak to, że to działa na nas. I nie ma wyjątków. Pozwalamy się bawić małym dzieciom plastikową bronią. Później dostają replikę, by na koniec skończyć z wiatrówką stylizowaną na karabin kałasznikowa. Albo co gorsze z jego ostrą wersją. Czy należy z tym walczyć? Nie, gdyż nie ma to NAJMNIEJSZEGO SENSU. Nie wygramy z wielkimi korporacjami, które utrzymują kraje takie jak USA. Zamiast tego zacznijmy pokazywać co ma najwyższą wartość. A mowa tu o ŻYCIU, którego nie jesteśmy w stanie zwrócić. To nie gra, ani manga. Zastrzelona osoba nie powróci do żywych. I nie ważne czy zginie od pocisku wystrzelonego z FNC czy M4. Zginie, bo ktoś pociągnął za spust.

For World Peace.
A jakże.
Jak wspominałem na samym początku mamy czasy względnego pokoju. Nie powinno nas zatem dziwić, że firmy produkujące broń, chcą nam ją sprzedać. W czasach niespokojnych sami byśmy do nich pobiegli. Ktoś zatem może powiedzieć - to nie prawda, to wojsko kupuje broń i stara nam się wmówić, że broń jest potrzebna do zachowania pokoju. Tak to prawda. ALE tylko w połowie. Cytując Koko Hekmatyar, to CYWILE kształtują ten rynek i do nich należy 60% broni na całym świecie.

Więc to my kupujemy broń? Nie da się zaprzeczyć. Jeśli nie ostrą, to jej zabawkowe odpowiedniki. A przy okazji kształtujemy wciąż ten sam stereotyp, jakoby broń była dobra a ludzie jej używający źli. Stąd ci wszyscy bandyci, terroryści. A reszta? Czy żołnierz USA strzelający do terrorystów jest dobry? Takie dywagacje wole zostawić mądrzejszym (czyli osobom z działu moralności). Mam natomiast na koniec małą zagadkę - jakie jest jedyne narzędzie na świecie, które pełni tylko jedną funkcje? Oczywiście jest to broń, służy tylko do zabijania.

bo misje pokojowe
są zwykle
pokojowe tylko z nazwy
Długo zastanawiałem się czy napisać cokolwiek na ten temat. Artykuł podesłany mi przez Sly'aja z Eurogamer na pewno był mocnym bodźcem, ale nie jedynym. Od kilku lat sam jestem "otaku broni". Jak wspominałem lubię zobaczyć licencjonowaną broń w grze czy mandze. Nie pogardzę też ładnie wykonaną repliką ASG, czy wiedzą jak obsługuje się jej ostry odpowiednik. A czemu to robię? Bo wiem, że żyjemy w niebezpiecznych czasach, a fakt, że od kilkunastu lat nie było większego konfliktu zbrojnego przeraża mnie. Bo wiadomo, że może przyjść czas, kiedy taka wiedza może uratować życie. Jednak do tego czasu (a nawet po) wiem jedno - broń to broń, a nie pieprzone wiadro (demony wojny według Goi).

A czy kupił bym FNC?
Nie.
A gdybym naprawdę musiał?
Na pewno spojrzał bym bardziej przychylnym okiem.

Czy mangi i gry mają nas przekonać do broni?

  • Uploaded by: Unknown
  • Views:
  • Category:
  • Share

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz

     
    Copyright © gorky blog | Designed by Templateism.com | WPResearcher.com