12 marca 2013

Widgets

Nie jestem przyzwyczajony do pisania długich i skomplikowanych felietonów i artykułów. Zmuszony jednak przez sytuację i brak czasu przez innych członków BC musiałem wrócić do roli pseudo felietonisty. Powiedzmy, że idąc na kompromis, zaproponuje wam, kilka moich luźnych przemyśleń na temat grania offline/online.


Branża gier to niesamowita machina. Machina która raz naoliwiona nie zwalnia, nieprzerwanie dając „fun” i rozrywkę milionom ludzi. Jednak sposób w jaki obcujemy z grami zmienia się wraz z rozwojem technologii.
Na początku był Pong i człowiek wiedział, że jest to gra dobra. Proste zasady, czytelna grafika, a co najważniejsze nowy sposób spędzania czasu. Czasu spędzanego razem w rodzinnym gronie. Gra była pretekstem by móc zagrać razem z bratem bądź innym członkiem rodziny, dając przysłowiowy „fun” i co najważniejsze pogłębiając (bądź wręcz przeciwnie jeśli gra szła nie pomyśli graczy) więzi międzyludzkie. I sytuacja ta niestety się zmieniła. Wraz z atomizacją społeczeństwa, gry zaczęły dostawać tryb dla jednego gracza, i zaczęliśmy konkurować z maszyną, zamiast innym, żywym graczem. Biedny Pong też się zmienił, powodując, że setki amerykańskich dzieci przestały grać z rodzicami. Zamiast tego samotnie siedziały w salonach, pogłębiając tylko już i tak wielkie stereotypy dotyczące gier.

Sytuacja ta panowała aż do połowy lat 90-tych. Granie stało się czymś „dziwnym”, osobniczym. Ograniczenia sprzętowe sprawiały zaś, że nikt nie latał z komputerem po całej dzielnicy. Nikomu nie przyszło by do głowy organizować 40 osobowe imprezy z graniem w tle. Co najwyżej w gronie dwóch przyjaciół testowano tryb kooperacji. Jeśli taki tryb został przewidziany w grze. I samej konsoli (niektóre konsole odgórnie były planowane jako machiny dla jednego gracza, uniemożliwiając nawet podpięcie więcej jak jednego pada/joysticka).  Rewolucją miały być komputery klasy PC. Wyszło jednak kompletnie inaczej.

Lata 90-te to także gwałtowny rozwój komputerów klasy PC. Zmniejszenie ich ceny, oraz wielo-zadaniowość (pretekst by kupić PC w 1995 roku – maszyna do pisania i pracowania) sprawiły, że zajęły one miejsce konsol w krajach zachodnich, bądź tak jak w Polsce stając się pierwszą maszyną służącą do gier. Problem stanowi konstrukcja PC. 

Nie trzeba być ekspertem z branży by stwierdzić, że konstrukcja pecetów jest inna niż konsol. Klawiatura, ekran, myszka. Jest to ewidentnie zestaw dla JEDNEJ osoby. Co prawda były próby mniej lub bardziej udane. Jednak po dziś dzień pamiętam próby grania w Fifę na jednej klawiaturze. Nikt nie wpadł na to by podłączyć dwa joysticki…

Zmianę miał przynieść rozwój Internetu. Możliwość grania w ulubione gry był rewolucją, nawet jeśli było to okupione licznymi błędami i ograniczeniami. Jednak to nie było i nie będzie to samo co radosne ogrywanie gier razem na jednej kanapie. 

Dobrze pamiętam pierwszą falę „on linowego szaleństwa”. Gry pokroju Quake czy Unreala spopularyzowały granie online, powodując już kompletne odejście od trybów kooperacji czy jakiej kolwiek formy splitscreenu na komputerach (jeśli są takie gry – proszę podajcie przykłady). Wszystko zastąpiły rozgrywki online, zmieniając już do końca graczy w wyalienowanych jednoosobowych ekspertów (każdy był najlepszy i miał najlepszy wynik). 

Kilka lat temu branża zaczęła dostrzegać pewne problemy. Firmy takie jak Nintendo czy Microsoft zaczęły kierować się  w stronę niedzielnych graczy, a gry zaczęły być coraz prostsze. Przy okazji niektórzy developerzy zaczęli dostrzegać lukę w rynku. Pojawiła się moda na gry muzyczne (która wraca regularnie mniej więcej co 10-15 lat), a nawet na gry bazujące na schemacie Co-op (Army of Two, Kane and Lynch). Był to jednak za krótki okres czasu by przyzwyczaić „hardkorowych graczy” do powrotu do korzeni. Wszyscy już dawno okopali się w swoich sypialniach wraz z komputerami i nowymi konsolami (ciekawy schemat przenoszenia konsol i PC z salonu do sypialni. Wystarczy sprawdzić większość znanych youtuberów – większość nagrywa w sypialni). 

Jak będzie wyglądać przyszłość gier? Patrząc w przyszłość sytuacja ta też jest nie jasna. Z jednej strony dostajemy popularną ostatnio opcję streamu (zapowiedzianą np. w PS4), przy okazji rezygnując ze split screenu. Ewolucja czy wymysł branży?

Inna kwestia to indywidualność jednostek i samolubne postępowanie graczy.Takie zachowanie powoduje, że nie są oni już w stanie współpracować. Bardziej opłaca im się konkurować, bądź nawet wzajemnie zwalczać. Ratunkiem mogą być gatunki gier typu rpg czy mmo, w których to graczy ZMUSZA SIĘ do współpracy (levelowanie, wspólne pokonywanie wrogów, tworzenie gildii). Byłem już świadkiem wielu takich prób i mam nadzieję, że uda się to tak jak udało się twórcą Enemy Territory. Bo nawet „zwykła strzelanka” smakuje kompletnie inaczej, gdy walczymy jako zgrany zespół, a nie banda indywidualistów podpisujących się Nickiem w stylu „ King pussy Rider”.


Gracz samotny - upadek kooperacji na rzecz jednego gracza

  • Uploaded by: Unknown
  • Views:
  • Category: ,
  • Share

    0 komentarze:

    Prześlij komentarz

     
    Copyright © gorky blog | Designed by Templateism.com | WPResearcher.com